Dawno , daaawno temu na naszym poddaszu zamieszkała wiekowa szafa. Nie byle jaka , bo przygarnięta z domu rodzinnego mego męża. Swego czasu jej renowacja spędzała mi sen z powiek i nurtowało mnie pytanie jak się do niej zabrać , od której strony zacząć, by zrobić to dobrze i uzyskać porządany efekt. A co najważniejsze aby się nie rozsypała , bo nadgryziona zębem czasu i ogromną ilością dziur po kornikach , była na straconej pozycji.
Ba ale nie u mnie...
Pierwszą czynnością jaką wykonałam było dozowanie igłą ze strzykawką środka na korniki , zużyłam dwie butelki - plus opryszczka buzi i tygodniowy ból głowy - gratis od producenta :) Po takim zabiegu stała sobie miesiąc szczelnie owinięta folią. Kolejnym krokiem było zaszpachlowanie wszelkich dziur po drewnojadach a było ich masa... oraz wzmocnienie konstrukcji pleców szafy. Myślałam wówczas o całkowitej zmianie całego kufra szafy , lecz wtedy to by nie byłby już ten sam mebel, więc czym prędzej pomysł odrzuciłam. Naprzemienne szpachlowanie z przecieraniem to bardzo mozolna praca, dla bardzo wytrwałych ,bo za każdym szlifowaniem szpachlówka była usuwana, wówczas musiałam przecierać ręcznie . Po zalepieniu wszystkich niedoskonałości i wyrównaniu w niektórych miejscach powierzchni drewna , dobrze ją odtłuściłam denaturatem.Przykleiłam drewniany dekor a mąż zamocował nowe nóżki , bo ich nie miała. Jako że mebel był wcześniej zabezpieczony pokostem lnianym , użyłam do pierwszego malowania podkładu od drewna . Kolejne cztery warstwy farby to zwykła farba akrylowa do drewna i metalu, niczym nie zabezpieczałam powierzchni.
Ba ale nie u mnie...
Pierwszą czynnością jaką wykonałam było dozowanie igłą ze strzykawką środka na korniki , zużyłam dwie butelki - plus opryszczka buzi i tygodniowy ból głowy - gratis od producenta :) Po takim zabiegu stała sobie miesiąc szczelnie owinięta folią. Kolejnym krokiem było zaszpachlowanie wszelkich dziur po drewnojadach a było ich masa... oraz wzmocnienie konstrukcji pleców szafy. Myślałam wówczas o całkowitej zmianie całego kufra szafy , lecz wtedy to by nie byłby już ten sam mebel, więc czym prędzej pomysł odrzuciłam. Naprzemienne szpachlowanie z przecieraniem to bardzo mozolna praca, dla bardzo wytrwałych ,bo za każdym szlifowaniem szpachlówka była usuwana, wówczas musiałam przecierać ręcznie . Po zalepieniu wszystkich niedoskonałości i wyrównaniu w niektórych miejscach powierzchni drewna , dobrze ją odtłuściłam denaturatem.Przykleiłam drewniany dekor a mąż zamocował nowe nóżki , bo ich nie miała. Jako że mebel był wcześniej zabezpieczony pokostem lnianym , użyłam do pierwszego malowania podkładu od drewna . Kolejne cztery warstwy farby to zwykła farba akrylowa do drewna i metalu, niczym nie zabezpieczałam powierzchni.
Malowanie jedno , drugie i kolejne... moim oczom zaczął ukazywać się widok , który zasypiając miałam pod powiekami , widok z którego jestem dumna.
I tak zupełnie ku pamięci bardzo drastyczne zdjęcia . Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że żle dobrałam kolor szpachlówki :( Bo były to pierwsze moje działania z tym specyfikiem .
Aj , aj na błędach człowiek się uczy .
Ratujmy starocie ...